Jesteś dorosły. Przeżyłeś już wiele, wydaje Ci się nawet, że wszystko. Nic Cię już w tej materii nie zaskoczy. Miałeś wiele kobiet. Różnych. Rude, blondynki, nimfomanki i zimne do bólu ladacznice.
Nic nie wiesz, jeśli nie poczułeś najpierw nieśmiałego dotyku myśli, zwracającej się ku Tobie. Jeśli – nie rozumiejąc jeszcze i nie przeczuwając – nie odpowiedziałeś niespodziewanym rezonansem. A może już wiesz?
Wiesz, jak to jest, kiedy w tej samej minucie ktoś inny czuje dokładnie to samo, co Ty? Kiedy każdego dnia jesteś trochę bliżej i bliżej – a Twoje niedokończone zdania nie zawisają w próżni – są podchwytywane i dopowiadane tak, jak sam chciałeś je dokończyć. Nieprzypadkowo jednocześnie zdarza Wam się mówić to samo, bo tak właśnie zaczyna się święto obcowania. Chcesz dotknąć jej dłoni, zobaczyć usta. W necie, w realu – gdziekolwiek. Pragniesz czuć jej obecność, choćby milczącą, ale wiedzieć, że jest. Ona chce Ciebie, poddając się zupełnie bezwolnie, bo jest za mądra na to, żeby się bronić. Ufa Ci tak bardzo, że chcesz, żeby pozostała wolna – nawet w klatce Twoich ramion. Żadne z Was nie bierze od drugiego – otwieracie się na siebie jak wzajemny przypływ. Zaczyna się niby banalnie – muśnięciem wargami kącika jej ust, dotknięciem szyi grzbietem dłoni, pieszczotą spojrzenia. Ona czuje każde Twoje poruszenie, zanim się stało – kiedy dopiero się zaczyna i odpowiada na nie natychmiast. Wie dobrze, że kiedy zacznie brać w posiadanie palców tę granicę na karku, gdzie zaczyna się linia włosów – usłyszy Twój głośniejszy oddech. Całujesz jej rzęsy i myślisz o tym, że jak to dobrze, że masz usta i język. Kiedy ona przesunie leciutko wargami po Twoich powiekach, jesteś gotów zatrzymać ten gest, żeby trwał. Twoje włosy czują jej dłonie, chłoniesz jej zapach. Pocałunek staje się aktem miłosnym, zanurzeniem się w sobie wilgotnym i mrocznym. Potraficie powoli otwierać oczy wciąż się całując, bo oboje wiecie, że to będzie dopełnienie – źrenice oddają się sobie i oddają Was sobie. Wiesz już jak smakuje, ale wiesz też, że zawsze na ten smak czekałeś, przeczuwając go w tysiącach innych pocałunków. Dotykasz jej zębów, łączysz się z nią tak mocno, że niemal jęk sie z Was wyrywa. Jej ręce na Twoich plecach, w Twoich dłoniach jej biodra. Nieważne, czy ma zbyt wąską talię, czy za grube uda, nieistotne, czy jesteś ogolony czy nie. Jest piękna – i Ty jesteś piękny dla niej. Całujesz jej piersi – delikatnie, coraz mocniej – a one rosną dla Ciebie, coraz twardsze i większe, jak Twoja radość i Twoje ciało. Zamykasz oczy i otwierasz – i wciąż ją widzisz. W niej jeszcze wstyd, jeszcze wciąż jakby chciała zerwać się do ucieczki, ale nie umie. Zaczyna uczyć się ustami i dłońmi łuków Twoich żeber, wtula twarz w bezbronny brzuch, zsuwa się po Tobie jak po pniu drzewa, coraz niżej, a jej język zaczyna swój słodki taniec na górze. To nie ona Cię pieści – to Ty ją pieścisz, bo jej rozkosz jest teraz równa Twojej. Niczego nie trzeba odwzajemniać, niczego się wstydzić. Wasze ciała prowadzą ze sobą dialog, bo mają swoją tajemną wiedzę i sekretną mowę. Twoje usta wiedzą o jej biodrach więcej niż Ty sam, więc pozwalasz im robić to, co chcą. To samo drżenie oczekiwania Was przenika, ten sam nierówny rytm rządzi każdą pieszczotą. Pijesz ją łapczywie, znałeś wcześniej ten smak ze snów ciężkich i pięknych, pijesz aż do westchnień i Waszego wspólnego jęku.
Masz ją już w sobie, a Ty krążysz w katedrach jej żył. Bierzesz ją najpierw ostrożnie, powoli się zagłębiasz, jak najwolniej, przedłużając jej westchnienie; potem mocno, do końca, niemal brutalnie, wciąż patrząc w jej zamknięte i otwarte oczy, wciąż nie masz dość, wciąż trwa ten rytm coraz szybszy. Prosto w usta szepczesz jej słowa najgłupsze i słodkie, wcale ich nie szukając, przychodzą same. Niczego nie chcesz zmieniać, niczego opóźniać, wiedząc doskonale, że za chwilę dokładnie w tym samym momencie oboje popłyniecie w górę Twoim gejzerem i jej skrzydłem. Staje się akt strzelisty. Leżycie w świetle meteorów lecących wprost na Was, które tylko Wam dane jest widzieć – to kosmos przesyła swój dar – wciąż objęci, wciąż głodni swojego dotyku. W dokładnie tej samej chwili odwracacie twarze ku sobie, żeby usta mogły się spotkać – nie w pocałunku, a w ostatecznym potwierdzeniu. Nie ma miecza ani sztyletu – to świąteczna pora.
I nie ma też między wami niczego, co byłoby tabu, to Wy jesteście tabu. Nikt i nic nie jest w stanie Was dotknąć. Spełnieni i nienasyceni trwacie w oczekiwaniu. Milczycie najpiękniejszym dialogiem świata – kiedy zaczynacie szeptać – oboje macie wspaniałą pewność, że to kontynuacja myśli wzajemnych. A kiedy znów przychodzi przypływ – łagodniejszy i czulszy – bez słów wiecie, jaką pozycję chcą wybrać ciała – i to jest nieomylnie ta sama pozycja dla Was obojga. Jesteś tak bezpieczny przy niej i w niej, że możesz wszystko – bez pytania. I pozwalasz na każdą pieszczotę, chociaż wydawało Ci się, że niektóre lubisz mniej. Nieprawda. Nie umiesz wypuścić jej z objęć – oddalenie się choćby o centymetr sprawia Ci niemal fizyczny ból. Jak jej.
W powodzi blasków spada na Was sen, chociaż żadne z Was nie chce zasnąć pierwsze, nie chce uronić widoku snu tego drugiego. Śpicie szczęśliwi wiedząc, że obudzicie się dla siebie.
Jeśli wiesz to wszystko, jeśli to przeżyłeś – to wiesz również, że nie ma takiej ceny, której nie warto za to zapłacić, choćby była ceną najwyższą. Jedyna zbrodnia, jaką można popełnić wobec takiego związku, to zaniechanie. I nie mów mi, że masz rodzinę, że odpowiedzialność, że dla czyjegoś dobra, że rozsądek… Do końca życia będziesz pamiętał i nigdy do końca nie wybaczysz sobie, że nie umiałeś z nią zostać. Jeśli nie zostaniesz. Ona również sobie nie wybaczy odejścia od Ciebie. Gdzieś na samym dnie świadomości robak rozpaczy zacznie swoją pracę, żebyście nigdy nie przestali żałować, a najbardziej wtedy, kiedy już nie da się siebie odzyskać.
Jeśli tego nie wiesz, bo nigdy jeszcze… to wciąż szukaj. Są orgazmy udawane, są i nieudawane, ale są też kosmiczne, w których ciało staje się tylko dopełnieniem tego, co staje się między dwojgiem. Jedni przeżywają je raz w życiu, inni wiele razy, ale są i tacy, którzy nigdy ich nie doznają. Ci śpią spokojnie u boku barchanowych żon lub flanelowych kochanek, nie mając pojęcia o jedwabnym dotyku. Uwierzcie mi…
Na długie jesienne noce , z filiżanką lipowej herbaty z miodem lub szklaneczką drinka.
18-09-2022 Leoś