Katharsis czatowy White Lilly
Pamiętam te duszne dni, gdy tłumnie przychodziliśmy nad rzekę. Znad bagien unosił się gęsty, wilgotny zapach, powietrze było brudne i ciężkie. Byłam jedną z tłumu, wrzeszczącego przeraźliwie, rzucającego kolorowe przedmioty. Wspominałam te dni moje dziecinne i niewinne, kiedy to pojawiali się żandarmi uśmiechnięci, wrzucali pomiędzy dzieciaki niebieskie wstążeczki. Obijaliśmy się nawzajem, wydzierając je sobie z dłoni i z piachu rzecznego. Patrzyliśmy z podziwem na owych żandarmów w odświętnych, czerwonych mundurach ze złotymi epoletami i guziczkami, lśniącymi w tym ciężkim słońcu. Później wuj Hayden przynosił mi takie wstążeczki, uśmiechał się, gdy go całowałam w policzek, czasem mnie tam dotykał, czułam wtedy dziwny ucisk w gardle i wypieki na policzkach. Dziś wiedziałam, że dzień jest szczególny, wypatrywałam z napięciem Czteryma , a nie było go trudno odnaleźć pośród tłumu. Zawsze gromadziły się przy nim gromady starszych kobiet z wioski, trędowaci i spora grupka dzieciaków. On uśmiechał się, ciągle jakby nieobecny, spod opalonego, zabliźnionego czoła stąpając swymi słonimi, wielkimi stopami po wyschniętej ziemi, w lnianym, pokrytym żółtymi plamami potu ubraniu. Mimo że utykał, jego chód był dostojny. Kobiety piszczały głośno i radośnie, gdy ciężkimi dłońmi dotykał ich piersi i pośladków. Podsłuchiwałam kiedyś starców, którzy pod pomnikiem Wielkiego Polfama grali w domino, mówili, że ta kontuzja kolana, to pozostałość jakiejś wstydliwej choroby, którą Czteryem przechodził w młodości. Zaś jątrzące się wrzody na ciele, to pamiątka po ospie czatowej, która nawiedziła nas lata temu. My młodzi nie pamiętaliśmy tych czasów. W domu podczas niedzielnych obiadów, gdy pytałam wuja Haydena, by opowiedział mi o czasach czatowej zarazy, to najpierw spoglądał na mnie gniewnie, ale zaraz potem uśmiechał się i wyciągał z kieszeni kilka drobnych gifów, które podekscytowana chwytałam i biegłam z nimi do sąsiedniego pokoiku. Ale dziś tamte czasy były już tylko wspomnieniem, kiedy obwieszczono mi rankiem, że Czterym właśnie tego wieczoru postanowił wprowadzić mnie w mój dorosły świat. Czułam potężny ból brzucha, myśli były zmącone, a gardło wyschnięte. Zbliżał się do mnie powoli patrząc mi prosto w oczy, które zaczynały pęcznieć pod naporem łez. Szorstką, wielką dłonią dotknął mego policzka, drugim ramieniem objął mnie i szybko przycisnął do swej mokrej lnianej marynarki. Stałam się wiotka, a myśli ulatywały jak w kalejdoskopie. Poczułam zapach starego moczu, pieczonej wołowiny, cebuli i mięsiste wargi na swych spieczonych od gorączki ustach. Czułam drżenie piaszczystej ziemi pod bosymi stopami i błyskawicznie opuszczające mnie gorąco. Pamiętam jeszcze, jak poczułam silne kłucie pod brzuszkiem, zanim straciłam świadomość.
fragment opowiadania " Katharsis czatowy White Lilly ” z tryptyku „Bat na czat”
Leoś 03-08-2021 r.
Dodaj komentarz