Uwodzenie
Uwodzenie jest rodzajem manipulacji. Manipulant inscenizuje rzeczywistość, posługując się arsenałem gestów, rekwizytów, rytuałów. W sieć wykreowanej rzeczywistości stara się pochwycić manipulowanego. Niełatwo ją tak zbudować, żeby pochwycić czyjeś pragnienia, przeczucia, zawładnąć emocjami. Uwodziciel próbuje opanować wewnętrzny świat uwodzonego, który nie jest przecież zbudowany zgodnie z zasadami logiki, dlatego właśnie uwodzenie jest sztuką, która kocha mistrzów i toleruje rzemieślników. Nie znosi zaś partaczy.
Gracz balansuje na granicy fikcji – którą sam tworzy dla granego – i rzeczywistości, świadomie zaciera ich granice. To niebezpieczna zabawa, łatwo stać się granym. Obiektem cudzych zabiegów, którym tak wygodnie się poddać.
Uwodzić można słowem. To właśnie czynią literaci. Pozbawieni możliwości stosowania innych rekwizytów – bo nie zaproszą na wino, nie oczarują odpowiednio dobraną muzyką, nie mogą posłużyć się gestem, bezpośrednim dotknięciem, aromatem kwiatów – stwarzają rzeczywistość przy pomocy słów jedynie, tak uszeregowanych, żeby tworzyły pułapkę dla emocji i myśli czytelnika. To uwodzenie bezpieczne dla manipulanta, ponieważ sam pozostaje w pewnym sensie poza zasięgiem uwodzonego, role nie mogą się odwrócić.
Internet to zmienił.
Blogopisarze wchodzą w bezpośrednie relacje ze swoimi czytelnikami. Rozmawiamy, spieramy się, modyfikujemy teksty i poglądy. Czasem rodzi się między nami intymność – powstaje związek przypominający supeł: kształtujemy kogoś na obraz i podobieństwo własnych wyobrażeń, ale sami – kreatorzy – dostosowujemy się i zmieniamy. Teksty not i komentarzy w blogach są jedynym narzędziem, które służy do cyzelowania znaków. Znaki tworzą sieć, która jednych wabi, innych odstręcza – i takie jest jej zadanie. Piszę nie kłamiąc, nie naruszam prawdy. Wiem jednak, że można mnie odczytywać rozmaicie. I nie pomagam – nie wręczam klucza do interpretacji. Ukrywam go w powodzi słów, czasem jest doskonale widoczny, ale niełatwo go wziąć do ręki.
Interakcje – również w blogach – to gra, której istota polega na tym, że jesteśmy jednocześnie grającymi i granymi. To nie my panujemy nad grą – to ona ma władzę nad nami. Budujemy doskonałe warownie, azyle tak wspaniale chroniące nas przed wszelkimi niebezpieczeństwami, solidne konstrukcje z rozwagi i dystansu. Przyglądamy się im z dumą – zadowoleni z trwałości i niezniszczalności. Problem w tym, że kiedy ich naprawdę potrzebujemy, okazuje się, że jesteśmy poza ich murami, nadzy i bezbronni.
Uwodziciele(ci skuteczni) – wbrew temu, co sami o sobie myślą – są największymi przegranymi. Utrzymanie władzy nad uwiedzionymi kosztuje wiele wysiłku, wymaga starań i zabiegów. To jest to, o czym zapominają, a co kosztuje najwięcej – utratę władzy, w której zdobycie zainwestowali.
defendo
Leos 09-09-2022
Dodaj komentarz