Matylda
Z niechęcią otworzyłem drzwi. Na werandzie stała znajoma z sąsiedztwa. Spytała czy może wejść. Na chwilę.
Odpowiedziałem, że oczywiście i zaprosiłem do pokoju. Przysiadła skromnie na krześle, mimo że wskazałem fotel. Wyglądała na spiętą.
Piękna kobieta, a jak pachnie, pomyślałem rozglądając się z niepokojem, czy gdzieś nie leżą ubrania. Pokój był w idealnym stanie. Odetchnąłem z ulgą.
- Panie Leosiu przyszłam żeby, hm … właściwie nie wiem… Boże, po co ja przyszłam.. - mówiła bardziej do siebie niż do mnie.
- No widzę, że pani podenerwowana, może coś mocniejszego? Koniaczek?
- Poproszę, bo jakoś tak niezręcznie .
Przysiągłbym, że się zarumieniła.
Ho,ho pomyślałem, coś mi tu pachnie. Pamiętałem ten rumieniec. Podeszła kiedyś do mnie w delikatesach Komańczy , gdy obwąchiwałem melony. Spytała co robię. Wybieram najsilniej pachnące, odpowiedziałem z uśmiechem. Mocno pachnące melony są najsłodsze. Nie wiedziała pani? …, dodałem, a ona się zarumieniła. Wtedy pierwszy raz powiązała nas delikatna nić. Może już tam zapachniało erotyzmem? Miała na imię Matylda. Prześlicznie.
- Małe co nieco. Proszę - podałem koniak.
- Oj, ładne mi małe - uśmiechnęła się biorą w obie ręce duży kielich w połowie napełniony Hennessy Le Peu, który trzymałem na specjalne okazje. Miała ładne, równe zęby. Podniosła kielich do ust. W czarnej sukience wyglądała elegancko. Zbyt elegancko jak na sąsiedzką wizytę. Nagle przypomniał sobie, że równie świetnie prezentowała się w karczmie, na pospiesznie zwołanym wiejskim zebraniu . W marcu, albo w kwietniu. Wyrwali ją z własnych imienin, bo o głosy chodziło. Lekko na rauszu, też wówczas w małej czarnej, spowodowała małą dezorganizację wśród męskiej części wsi. Ostro postawiłem się wtedy starej Grzelakowej, za to, że coś tam niemiłego warknęła do Matyldy. Kiedy wychodzili z zebrania, minęła mnie szybko i uraczyła ciepłym spojrzeniem, którego nigdy nie zapomnę. Pewnie jej zaimponowała moja stanowczość. Najwyraźniej była mi wdzięczna za obronę. Mąż od roku na kontrakcie, któż miał jej bronić? Potem zaraz jakby spłoszona uciekła do przodu. A ja myślałem o niej pół nocy słuchając Schuberta ,tworząc w myślach rożne projekcje. Potrafiła zawrócić w głowie oj potrafiła trzpiotka. Nawet dojrzałemu mężczyźnie. Jak ja. Ile mogło nas dzielić? Dwadzieścia, trzydzieści lat? Eee, chyba mniej. Raczej kilkanaście.
- Ma pan przytulny dom, i dużo książek. Sporo pan czyta - stwierdziła przerywając moją zadumę - słyszałam, że pisze pan wiersze.
Omal nie krzyknąłem. Ach, więc wie również, że jestem poetą. Z pewnością słyszała, że w zeszłym roku otrzymałem drugą nagrodę w wojewódzkim konkursie poezji.
- Wie pani poezja jest jak sieć pajęcza, kiedy się w nią zaplączemy przepadliśmy - powiedziałem ładnie tonując głos. Uśmiechnęła się i westchnęła.
- Nie powiedziałam panu po co przyszłam, jakoś tak mi niezręcznie. Wie pan, mój mąż na kontrakcie, jestem sama. Nie mamy dzieci. Mąż mówi, że jeszcze nie czas, a ja czuję się nieszczęśliwa, samotna. Boże, po co ja panu to mówię, to ten koniak - podniosła głowę do góry jakby tłumacząc się niebiosom. Miała piękną, łabędzią szyję.
Nieraz zastanawiałem się jak radzą sobie młode samotne mężatki. Uprawiają samogwałt? Jeśli tak, to kiedy? W czasie kąpieli? Czy może szukają dyskretnych przygód. Niektóre kobiety mają z tym problemy. W sensie konfliktu między aktem masturbacji a podświadomych zahamowaniach. Na przykład katolicka indoktrynacja w dzieciństwie, albo brak technik i podświadomość animistyczna, czy jakoś tam.
Bardzo chętnie nauczyłbym ją paru technik.
- Czy mógłby Pan mnie potrzymać za rękę, albo przytulić? Wie pan … Boże jak mi ciężko.
- Słucham? - spytałem zaskoczony. Poczułem jakby ktoś mnie wyrwał z erotycznego snu.
- Jestem taka nieszczęśliwa -patrzyła na mnie tak, jak niegdyś Weronika . Oczami pobudzonej łani. Boże, jak … co? Dlaczego za rękę? Poczułem, że zaczyna mi pulsować głowa. Że wzbiera gorąca krew. Ale nie ta co dawniej przy Weronice, tylko jakaś inna, chora. Mam ją tak wziąć tu, jak jakąś pierwszą lepszą dziwkę?, myślałem gorączkowo. To niemożliwe. Kiedy ja ostatnio z mężatką? Ona młoda jeszcze taka. Czy ja się nadaję dla takiej kobiety? Ja poetą, artystą jestem! Do licha! Ja nie żaden kochanek. Boże co robić ?!
- A co też pani tu sąsiadko? Jaka ręka? - krzyknąłem - Co pani myśli, że ja tu panią wezmę i tu panią ten tego? Bo pani mąż za granicą i dzieci pani nie zrobił? I to do mnie pani z tym? A co ja? Kim ja jestem, że do mnie ? Że artysta, poeta? A poeta to już zboczony musi być jakiś? A może pani myśli, że skoro ja sam samotny to chcicę mam taką, że zaraz, już, od razu łapu capu? Co też pani? Ja jestem stateczny pan w średnim wieku a nie jakaś seks byczek na usługi. Pani się myli, pani nie wie że pochodzę w porządnej rodziny ! Ja pani to opowiem, pokażę albumy, porozmawiamy, może po tym coś tam się wykluje, ale nie tak zaraz. Za rękę, tulić! To wykluczone - nalałem cały kielich koniaku i duszkiem wypiłem.
- O Boże, pan nie zrozumiał, panie Leosiu … ja wytłumaczę …. To nie tak jak pan myśli. Bo mój najukochańszy tatuś odszedł przed miesiącem, a ja tak za nim tęsknię. A pan do tatusia podobny. Fizycznie. Nie, co ja mówię, żadna fizyczność nie wchodzi w grę, zresztą stara Grzelakowa mówiła, że pan poeta, to chyba homo. Więc ja myślałam, że bezpiecznie … boże co mnie podkusiło … ja chciałam, po prostu żeby pan mnie za rękę potrzymał, choć przez chwilę, przytulił, jak tatuś, pan zawsze taki opiekuńczy w stosunku do mnie … przepraszam, już pójdę - i Matylda szybko wybiegła z domu przewracając stojak na parasole, który głucho upadł na deski tarasu.
- A idź żesz pani idź! I jest za co przepraszać! – krzyczałem, podczas gdy kroczki Matyldy trzepotały po deskach tarasu , niczym spłoszonej ptaszyny.
Trzasnąłem ze złością drzwiami. Zboczona jakaś, pomyślałem. Chciała się kochać z własnym tatusiem? Do tego umarłym? To obrzydliwe. Boże! Co za czasy! Co za kobiety! Westchnąłem ciężko, z butelki wypiłem resztę koniaku, i opadłem na fotel. Gdy się trochę uspokoiłem ,a koniak prostował spłoszone zmysły, puściłem koncert e-mol Chopina . Gdy koncert dobiegł momentu w którym młody kompozytor wyznawał miłość pannie Gładkowskiej zasnąłem …..
Leoś 05-12-2021
Dodaj komentarz