DIABEŁ
Dzisiejszej nocy przyśnił mi się diabeł. Nie taki diabeł straszny jak go malują – pomyślałem i brnąłem w sen coraz głębiej. Miałem wrażenie że ten diabeł celowo wciągał mnie , w głębszy sen. Uśmiechał się szelmowsko , i nisko się kłaniając, idąc tyłem, zapraszał mnie do wielkich osnutych mgłą drzwi. Nad łukowatym sklepieniem wrót majaczył napis pisany rubinowym gotykiem – Ars longa vita brevis.
Nie był to diabeł ze strachów dziecięcych , nie był osmalony ani czerwony, nie miał rożków ani kopytek na owłosionych nóżkach, miast zapachu siarki unosił się delikatny zapach Hugo Bossa , był przystojny , ubrany był w gustowne ciuchy Gianni Versacego . Wszystko to sprawiało że ten diabeł budził zaufanie , lecz w mej podświadomości rozlegał się natarczywy dzwoneczek – Uważaj to jednak czart, diablik wcielony !! Drzwi się bezszelestnie uchyliły i znalazłem się w ogromnym holu , pustymi ścianami w kolorze purpury i posadzce w niebiesko - białą szachownicę z fantazyjnego marmuru z Carrary. Po obu stronach holu stały gładkie kolumny z głowicami maszkar z wyłupiastymi oczami i wywalonymi jęzorami . Na końcu holu usytuowane było ogromne hebanowe biurko ze śmiesznymi koślawymi nóżkami w stylu Ludwika słońce.
Diabeł lekko wskoczył na fotel za biurkiem i wskazał na jedyne masywne krzesło . Usiadłem i nieśmiało zacząłem się rozglądać.
Słuchaj no Leoś – konfidencjonalnie zaczął diabeł – jak zapewne wiesz jesteśmy korporacją nowoczesną, przystosowaną do wyzwań współczesnej rzeczywistości.
Mam dla Ciebie dil. Nie tam żadne cyrografy to nie średniowiecze – ciągnął diabeł – zamykasz bloga i wysadzasz go w kosmos, w zamian spełnię Twoje pragnienia.
Tu zawiesił głoś , świdrując mnie swym diabelskim wzrokiem.
Odpowiedziałem mu dziwnie spokojnie ;
Tęsknię za pracą. Taką fizyczną i całodzienną ,do zmęczenia , do wieczora . Prysznicem spłukać słony pot i zasnąć cudownie znużony, każdym mięśniem, każdą cząstką swego ciała. Chciałbym zjeść dużą golonkę . Ugotowaną w kapuście z ziołami. Z chrzanem i musztardą. Do syta , do beknięcia. Pragnę wypić schłodzoną flaszkę bimbru . Taką 70-sięcio procentową naciągniętą liściem bukwicy. Tak by poczuć gorąco w trzewiach i łagodnie wyprostować myśli. Potem posiąść kobietę . Tak ze trzy razy wyobracać dowoli, by poczuć subtelne mrowienie w krzyżu i lekkość w jądrach.
Na koniec pomodlić się na kolanach i wyprostować dumnie . Założyć konopny stryczek . Wytrzymać huragan myśli i pietą kopnąć w taboret. Lecąc w niebyt przemknęła mi myśl ostatnia – kurwa !! nie można już tego zatrzymać …
Leoś 31-05-2021 r
Dodaj komentarz