Złote serce
Smutny jest świat zbieraczy złomu. Chodzą całymi dniami pchając swe wózki pełne żelastwa. Nie lubią ludzkich spojrzeń. Nie lubią też chłodnych i deszczowych dni. Czasem, gdy uda się dobrze zarobić, idą na tanie wino. Wspominając lepsze czasy, piją. Bywa że długo. Dwa lub trzy dni. Ci o których chcę napisać, byli dobrymi ludźmi. Niestety jak większość dobrych ludzi, mieli pewną skłonność do alkoholu.
- Kipa , lubisz patrzeć w słońce? - spytał łysawy gość swego kompana.
- Tylko kiedy piję.
A ja nie lubię słońca. Pali jak alpaga - skwitował Romeczek dopijając piwo.
Obaj leżeli na małej polanie. Tuż obok rozciągał się parkan cmentarza. Wkoło nich rosły młode świerki. Delikatny zapach żywicy unosił się w powietrzu. Wiosenne promienie słońca przedzierały się mozolnie przez zachmurzone niebo.
- Romeczek, skoczysz do spółdzielni po wino?
- Jeśli sprawa jest nagląca, musowo !
- Sprawa wina to priorytet!
- Jeśli tak to idę.
Romeczek z ociąganiem podniósł się z ziemi. Rozprostował obolałe kości i podrapał się po plecach. Potem spojrzał na Kipę i roześmiał się szczerze.
- Upodliłeś się tym winem jak zwierzę - mówił cały czas śmiejąc się.
- I oto Polska walczyła - odpowiedział Kipa przewracając się na drugi bok
- Wiesz co, chyba na razie damy sobie spokój z tym winem.
- Czemu? - spytał Kipa z zawodem w głosie
- Będzie tu jakiś pogrzeb- mówił Romeczek patrząc na pobliską drogę - widzę księdza i trumnę.
- No i co z tego?
- Niefartowna sytuacja, lepiej będzie przeczekać.
Kondukt pogrzebowy poruszał się leniwie. Stare kobiety zawodziły kościelne pieśni, o aniołach wiodących nieboszczyka do raju. Po skroniach mężczyzn niosących trumnę spływały krople potu. Romeczek i Kipa przykucnęli przy ogrodzeniu, tak aby nie było ich widać.
- No i co teraz Romeczek? - spytał Kipa.
- A co ma być? Posłuchamy co nieboszczykowi na do widzenia powiedzą.
- A co tam mu mogą powiedzieć - mamrotał ziewając Kipa - rachu ciachu i do piachu.
Po kilku minutach ostatniej drogi trumna z nieboszczykiem spoczęła na deskach ułożonych w poprzek dołu. Młody, szczupły ksiądz rozpoczął pożegnalną mowę. Trwało to dość długo. Romeczek i jego kolega Kipa, wsłuchiwali się ciekawie ,schowani za parkanem. Padło w tym przemówieniu wiele pięknych słów. Było o wiekuistej szczęśliwości, o doczesnych cierpieniach i wierze, która pozwala ludziom nigdy nie tracić nadziei . Na koniec kaznodzieja powiedział: „Żegnamy cię Wojciechu ! Miałeś złote serce”.
Kipa zadrżał z podniecenia - słyszałeś? - wyszeptał do Romeczka - „złote serce”!
- To blef - skomentował Romeczek
- A jeśli nie?
- A jeśli nie...,to musimy tutaj w nocy zajrzeć.
Gdy ciemność okryła cmentarz, dwaj zbieracze złomu pojawili się znowu. Tym razem zamiast butelek nieśli dwie łopaty i długi wojskowy bagnet. Bez słowa zabrali się do ciężkiej pracy. Po godzinie dokopali się do trumny. Przez następnych kilka minut siłowali się z wiekiem. W końcu ustąpiło.
- Kto to zrobi? - spytał lękliwie Kipa.
- Ja-odpowiedział Romeczek - ty przyświecaj mi latarką.
Operacja na trupie nie trwała długo. Romeczek, sapiąc ciężko wyciągnął z klatki piersiowej nieboszczyka szczero złote serce. Radości nie było końca. Zbieracze złomu musieli się nawzajem uciszać.
- Jesteśmy bogaci! - darł się Kipa.
- Tak, jesteśmy... - powtarzał Romeczek trzymając w uniesionej dłoni złoty skarb.
- Co teraz będziemy robić? Może pojedziemy na wyspy!
Romeczek zamyślił się. Pogładził dłonią swoją łysinę, a potem delikatnym głosem przemówił do Kipy:
Wiesz. jest tyle biedy na świecie. Tyle dzieci nie ma rodziców. Sądzę, że teraz możemy im pomóc.
Kipa zalał się łzami rozpaczy. Potem powiedział głosem pozbawionym radości i jakiejkolwiek nadziei:
Romeczek! Ty to kurwa masz złote serce!
Leos 25-07-2022
Dodaj komentarz