Trzy tancerki flamenco
Remake z andaluzyjskich tawern , gdzie spędzałem wakacje włócząc się po portowych dusznych i kolorowych tawernach gdzie życie tętni w rytm flamenco , wina, taniej grappy i dziwek…
Pierwsza tancerka flamenco
Tancerka flamenco ma białe dłonie i skrzący pierścionek, wijący się w strumieniach niebieskich żyłek. Nalewa nimi herbatę do cienkich filiżanek. Uśmiecha się triumfalnie, oczy jej odbijają blask wypolerowanej podłogi. Całe jej życie jest we fragmentach, uporządkowane na półkach, w kolorowych kopertach i metalowych pudełkach po czekoladkach. Czekoladki wydobywane z pudełek stanowią ważny element Jej życia. Łagodzi nimi siebie tak, jak łagodzi gloksynie i anturium, delikatnie dozując im słońce i wodę. Jej sąsiad, do którego uśmiecha się bezwiednie, pomiędzy porannymi płatkami i gorącą czekoladą, nie lubi kwiatów. Lubi to, co napawa obrzydzeniem: hałaśliwe dzieciaki, piłkę nożną i wędkarskie eskapady, zdezelowanym volvo combi. Krzywi się na myśl, że dzieciaki mogłyby rozrzucać chipsy i wrzeszczeć w jej wypachnionej i brzmiącej stylowo, rytmami flamenco, czerwonej zgrabnej toyocie. W letnie przedpołudnia niepokoi sąsiadki swą zieloną sukienką, krótkim rytmem gitar, przelotnym związkiem uchylonej szyby swego samochodu i szarych okien robotniczej dzielnicy. Wtedy myśli o męskich pośladkach i mocnych ramionach, drzewa w szumie opon szosy mają falliczny kształt. Ucieka, by nazajutrz budzić się w ciemnym pokoju ze wspomnieniem, pośród bólu głowy w zapachu melisy i mięty, szeleszcząc nerwowo opakowaniem tabletek przeciwbólowych. Gdy ból pulsuje już łagodniej, otwiera pusty ekranik marzeń, potajemnych schadzek i westchnień. Koperty, pudełeczka i kwiaty są na swoim miejscu, jak zawsze uporządkowane. Ta świadomość pozwala Jej uśmiechać się do monitora, gdy flamenco już całkiem zgasło i po bólu głowy nie ma już śladu...
Duga tancerka flamenco
Patrzy łagodnie na uliczkę przykrytą żaglami. Południowe słońce jest lekkie, młody Boliwijczyk z krzywymi zębami i indiańskim orlim uśmiechem, podaje jej szklaneczkę tinto de verano. Spogląda przed siebie i widzi patrzącego na nią młodego, promienistego chłopaka o długich, kasztanowych włosach. Jest piękny i patrzy na nią z uśmiechem. Po szczupłej sylwetce, pewnych ruchach, rozpoznaje w nim tancerza flamenco. Uśmiecha się do niego i myśli o strumieniu lodowatej wody. Za chwilę poprawia słoneczne okulary, gdy reflektuje się, że może zostać rozpoznana. Wie, że to absurd, że w tym mieście są tysiące prostytutek, ale nie umie opanować tego odruchu wstydu. Peszy się, gdy Cyganka usiłuje jej wręczyć gałązkę mirtu i oferuje wróżbę. Niezdarnie i niezdecydowanie dziękuje korpulentnej kobiecie. Cyganka nie nalega, odchodzi lekko w stronę grupki turystów, wychodzących z katedry. Nagle czuje ból w głębi pośladków, widzi uśmiech angielskiego turysty z potężnym przyrodzeniem, ten uśmiech podwaja się o twarz królowej z dwudziestofuntowego napiwku za dodatkową usługę. Oblewa ją zimny pot i czuje w ustach metaliczny smak nasienia marokańskiego robotnika portowego, przesuwa łykiem napoju ten smak w głąb żołądka i czuje ucisk. Torebka, wypadające monety i beznogi pieśniarz flamenco pod stylowym butikiem z zieloną sukienką na wystawie. Wymarzonym zakupem, odkładanym na później. Uśmiechnięta, zwinięta w kulkę Królowa Elżbieta ląduje w futerale na gitarę. Biegnie, tęskne flamenco dudni jej w uszach. Serce bije w ogromnym tempie, w tym łagodnym powietrzu sjesty...
Trzecia tancerka flamenco
Tancerka flamenco nie zdejmuje płaszcza w barze, pod oliwkowym skórzanym płaszczem jest zielona sukienka. Poprawia szal i kołnierz, by ją ukryć. Szeptem prosi barmana o podwójną wódkę w szklance z lodem i Martini. Rozgląda się niepewnie. Chłopak to czuje i uśmiecha się delikatnie i prawie konfidencjonalnie. Pod blatem baru stara się skryć dłonie, blade i zniszczone. Dwaj mężczyźni naprzeciw piją piwo, jeden uśmiecha się do niej, ona opuszcza głowę na wiotkie piersi, skryte pod płaszczem, ręką dotyka pustego brzucha.. W samotnych dwóch kostkach lodu odbijają się światła baru. Wodzi wzrokiem po złoconych witrynach z trunkami i czeka na spotkanie z oczyma barmana. Bez słowa pokazuje na szklankę, chłopak rozumie, że ma podać to samo. Teraz pije już wolniej, zapala papierosa, wie, że za chwilkę nastąpi to magiczne tąpnięcie w ciele i minie drżenie dłoni i ból. Barman zgrabnie wkłada płytę w półkę odtwarzacza, dym z papierosa uderza Ją głęboko jakoś i przenikliwie. Dzwoni kawałkami lodu o brzegi szklanki i patrzy na dłonie i ramiona pochylonego nad nią barmana. Flamenco unosi się ponad wysokie barowe stołki, ponad spuchnięte oczy. Serce kobiety bije wolno. Uśmiecha się do lustrzanej witryny, przez snujący się dym...
Leoś 22-06-2023
Dodaj komentarz