KOTY - duma czatowych dam
W czatowym pokoju pełno kotów. Ja niestety na koty mam uczulenie i nie chodzi tu o podłoże alergiczne a raczej jak najbardziej fizyczne.
Otóż kiedyś, zdarzyło mi się zapoznać piękną damę . Po udanej kolacji , owa dama , widząc zapewne moje rozpalone (napalone) oczy zaprosiła mnie na kieliszek szampana do jej mieszkania.
Weszliśmy do bramy starej kamienicy i wąskimi stromymi schodami
które wydawać się nie miały końca - nagle ukazały się jedyne na tym piętrze duże drzwi, jakie można jeszcze spotkać w ratuszowych urzędach.
Weszliśmy do mieszkania. Zdało mi się ogromne i przytłaczające
swoim majestatem i godnością starych mieszkań.
Pamiętam że było w nim mnóstwo dziwnych rzeczy, a zapach kadzidełek roznosił się wszędzie, podobny do zapachów w świątyniach indyjskich ,które zwiedzałem jako ośmioletni chłopak .I właśnie ta burza feromonów o lekko słodkawym aromacie wanilii, korzeni i tajemniczości odurzyła mnie ,a wypity na kolacji alkoholem powodował lekki i przyjemny stan mojego ducha . Usiadłem w głębokim ogromnym fotelu o pluszowym obiciu i ciekawie zacząłem rozglądać się po salonie. Urządzony był w jakimś dziwnym nieładzie stylów i epok lecz całość prezentowała się imponująco. Ściany były wyłożone ciepłym czerwonawym płótnem, przeplatane misternie rzeźbioną mahoniową boazerią . Ogromny kominek zadziwiał surową prostotą formy, a nad nim groźnie spoglądała na mnie rogata maska szoguna . Po lewej stał piękny barokowy sekretarzyk, a wyżej niego ogromna replika obrazu
Dalego „Płonąca żyrafa”. Na podłodze pysznił się ogromny ciężki dywan z ornamentyką wschodnią. Liczne świeczniki , świecidełka, wiszące rozmaite talizmany rozlokowane w nieładzie –dawały wrażenie mistyczne i dość niesamowite. Nagle uświadomiłem sobie że w tym dziwnym dużym salonie jestem zupełnie sam , moja Pani się gdzieś ulotniła .Odniosłem wrażenie że czerwone oczy maski szoguna świdrowały mnie na wskroś, jakaś nadobna dama z obrazu, patrzyła na mnie z lekką ironią i wyrzutem swych szarych oczu…
Nagle się wzdrygnąłem…zaskrzypiały drzwi o do salonu wyszedł czarny duży kocur o niebywale napuszonym futrze , zapewne rasy angorskiej. Usiadł naprzeciw mnie i zaczął mnie świdrować swymi wielkimi zielonymi oczami . Poczułem dziwne otępienie , kocie oczy zaczęły się robić duże, coraz większe, wypełniły całe moje zmysły i począłem tracić kontakt z rzeczywistością. Odjechałem.
Rano na łóżku sypialni – zobaczyłem odręcznie napisaną katreczkę – kochanie byłeś wspaniały – całuję ..(tu imię owej damy) – śniadanie masz w kuchni.
Nic nie rozumiałem , trochę oszołomiony ubrałem się i szybko wyszedłem z mieszkania. Biorąc prysznic już u siebie ,poczułem na plecach pieczenie, podszedłem do lustra cztery równiutkie sznyty rozdzierały mi łopatkę i kończyły się o okolicach kręgosłupa. Dziwne ale rana na drugi dzień znikła zupełnie ,pozostawiając ledwo widoczne białe kreski – pamiątkę po tej dziwnej przygodzie.
Nigdy już nie widziałem owej Pani ani tej kamienicy, dlatego wystrzegam się dam otoczonych aurą tajemniczości , z mieszkaniami na uboczu i czarnych kotów rasy angor.;)
Leos 11-02-2021
Dodaj komentarz