BAT NA CZAT - KRADZIONY CZAS
Poprosiłem kilku znajomych z sieci by odniosły się na temat czasu spędzonego w necie i na czatach. Publikuję kilka wypowiedzi. Może Wy chcecie się podzielić spostrzeżeniami czy Was to nie dotyczy ?? )))
Jak widać działalność czerwonych kmerów dopełniona uroczymi koteriami dopięła celu, niezłe bagienko zdołali wspólnymi siłami zbudować, oczywiście przy udziale słodkich czatusiów:) Na szczęście czat nie jest obowiązkowy i jeśli ktoś ma odrobinę oleju w głowie, jeśli jeszcze jego dwie szare komórki całkiem się nie zlasowały...opuści to zdegenerowane środowisko niezwłocznie. Nawyk siedzenia przed kompem można zamienić na cokolwiek innego, każde zajęcie okaże się sensowne w obliczu takiego marnotrawstwa:) W tym miejscu dziękuję Leosiowi, stał się tą ostatnią dźwignią prowadzącą mnie do wyjścia z tego beznadziejnego świata wirtualnej ułudy:)
Czar45na
Sam czat jako taki nie jest przecież zły, zły on jest gdy znajduje się w rękach bezmyślnych zarządów portali, którzy powierzają go takim tępym żandarmom, jak czteryem czy grey. Oni tak są zaprogramowani po prostu. To jest tak jak z energią atomową, czy najnowocześniejszą technologią, jeśli znajduje się ona w rękach naukowców i ludzi mądrych, to absolutnie nie stanowi zagrożenia, a wręcz jest pożyteczna dla ludzi. Jeśli zaś dostają owe dobra we władanie ludzie zaślepieni żądzami sukcesu i złudnej sławy, to jest to groźne, Tak samo jest z czatem
Obserwator
Ja też jestem uzależniony od netu. W tym sensie, że nie wyobrażam już sobie płacenia rachunków na poczcie, kupowaniu dupereli komputerowych, albo szukania książek w sklepach. Nie wyobrażam sobie też, że mógłby mi ktoś odciąć potężną bazę informacji jaką jest internet. Najgorsza jest jednak sytuacja, w której z własnej głupoty tracimy oszczędzony dzięki netowi czas na wielogodzinne przebywanie na czatach, na których przecież poza idiotyczną paplaniną, masowe produkowanie obrazków i nieustanne powitania, oraz wzajemne lizanie sobie tyłków, nie może nas spotkać nic. Bowiem czasy w których na czatach można było o czymś pogadać, lub posprzeczać się z kimś na tematy ciekawsze niż dieta kota i rachityczne roślinki balkonowe odeszły bezpowrotnie. Dlaczego? Żeby ich oszukać, żeby im sprzedać złudzenie wartościowości, trochę akceptacji, parę wirtualnych kwiatów, trochę wirtualnej życzliwości. Ludzie wchodzą na czaty i biorą garściami, bo to prawie za darmo. Ale to nie jest za darmo. Płacą za to wszystko w życiu realnym. Płacą oni sami głupiejąc na potęgę, płacą ich bliscy.
Spięty5
Oczywiście, że sam jestem uzależniony od netu, ale robię też dzięki niemu masę rzeczy, które mi czynić jest tak wygodniej, między innymi operacje giełdowe, obsługa rachunków bankowych, czasem zakupy, a przede wszystkim poszukuję informacji, która to dziś jest chyba najcenniejszym towarem. Jeśli zaś chodzi o koszty, to za dwuletnie przesiadywanie na czacie oczywiście słono zapłaciłem, bo sporo czasu straciłem. Nawiązałem sporo netowych znajomości, ale niestety kosztem zaniedbywania kontaktów z bliskimi, przyjaciółmi i znajomymi. Może czasem warto było zamienić realne znajomości na wirtualne, ale ja jako uzależniony zatraciłem obiektywizm takiej selekcji. Z drugiej zaś strony w internecie pozyskałem masę wiedzy, która jest niezmiernie przydatna w realnym życiu, w mojej pracy, w kontaktach z rzeczywistością. Pozostaje kwestia selekcji i segregowania, bo jeśli na czacie szukamy miłości, przyjaźni, akceptacji siebie, czy chcemy podnieść wartość własnego ego i do tego czynimy to już schematycznie, rutynowo i długotrwale to chyba jesteśmy w pętli. Jeśli starcza nam nasza wartość zmierzona opinią czata, netu, gdy wystarcza nam internetowy romans i takoważ przyjaźń, to moim zdaniem jest coś nie tak. Zaznaczam tu, że nie chciałem umniejszyć kontaktom zawiązanym w necie, ale jest jakaś cieniutka linia oddzielająca realny świat od życia wirtualnego. Nie oznacza to według mnie, że nie wolno jej przekraczać, ale trzeba mieć świadomość jej istnienia.
Kaszan 5
Nie wierzę by wielogodzinne przebywanie na czacie nie obywało się jakimś kosztem. Mam rodzinę , prowadzę dom , pracuję zawodowo i doskonale wiem ile czasu zajmują mi zwykłe codzienne czynności Nic nadzwyczjnego, proza szarego życia , czynności banalne jak gotowanie , sprzątanie , zmywanie, przepierka skontrolowanie lekcji , porozmawianie z domownikami. Jeśli do tego dodam czynności związane z życiem zawodowym to nie ma najmniejszych złudzeń ,ze na np. czaty zostaje margines bardzo wąski czasu , który i tak jest kosztem np. wyjścia do kina ,poczytania książki, wyjścia na spacer itp. Czatowałam i wiem jak "uciekał" mi między palcami czas . Czas , który "kradłam" najczęściej swojej Rodzinie. Większość uzależnionych nie widzi swojego problemu, buduje cały system zaprzeczeń i uspakaja się sprawdzonymi sloganami typu a X-sińska , ona to siedzi od rana do nocy ...tak ona jest uzależniona bo ja nie Ja tylko wpadam i wypadam ...nie jest istotne ,że tych wpadów i wypadów jest tysiące :)
Justyna 37
Heidegger dzielił ludzkie bytowanie na autentyczne, czyli świadome, wolne, ograniczone jedynie świadomością ustanawianych przez niego znaczeń, i nieautentyczne, bezwolne, bezkrytycznie podporządkowujące się ustanawianym przez innych prawom, przyjmującym je jak "gotowce". Bo tak jest łatwiej i prościej. Jeśli prawa owe, w dowolnym obszarze ludzkiego bytowania ustanawiają idioci, a my się na nie godzimy, wpadamy w pułapkę. Wina leży wówczas dokładnie pośrodku. Nasza jest taka, że świadomie przybierając zunifikowaną postawę nie zadajemy sobie TRUDU, który oddala nas od bytów nieegzystujących. Wina ludzi którzy nas w pułapkę wciągają oczywista. I nie usprawiedliwia ich żadna wymówka typu: "przecież czatujący ma własną wolę".;) Zgoda, ma, ale najczęściej bardzo ograniczoną przez bytowanie nieautentyczne.
I tyle;)
Leoś 30-06-2021
Dodaj komentarz